Jeden duży oddech. W końcu moje stopy
mogą dotknąć ziemi. Jazda autobusem pełnym ludzi w upalne lato
nie jest może najwygodniejsza, ale nie miałam wyjścia. Od dziś
zbieram na motor.
Spokojnym krokiem ruszyłam przed siebie, a
jako cel miałam obraną ulicę Legionów 27.
Podczas marszu mijałam setki twarzy.
Większość z nich była uśmiechnięta, beztroska. Ludzie cieszyli
się z wakacji, z możliwości miłego spędzenia czasu. Dzieci albo
ganiały za gołębiami, które znudzone krążyły po wyłożonym
kostką rynku, albo z szerokimi uśmiechami na ustach, chodziły po
brzegu fontanny, co chwile tryskającej przejrzystą woda. Dorośli
nie mogli pojąć jak taka zwykła rzecz, może dawać im tyle
radości. Widocznie już zapomnieli jak to jest być małym. W
dorosłym świecie nie ma miejsca na zabawę.
Kiedy
jesteśmy duzi myślimy,
że
będąc dzieckiem nie ma się problemów.
Że
życie wtedy jest beztroskie,
a
wszędzie dookoła hasają jednorożce.
Jak
bardzo się mylimy tak twierdząc.
Niezależnie
od wieku ma się problemy.
Tylko
to, co wtedy wydawało nam się straszne,,
teraz
wydaje się błahe.
Stanęłam przed dużym, kremowym
budynkiem. Z daleka robił wrażenie, skutecznie wyróżniając się
z tłumu szarych budowli bez charakteru, natomiast z bliska można
było dostrzec więcej szczegółów i nie dociągnięć
sprawiających, że nie budził już takiego podziwu. Jak
informował napis na ścianie głównej, było to III
Liceum Ogólnokształcące w Gdyni im. Marynarki Wojennej.
Nie pewnie przeszłam przez
szklane drzwi i ruszyłam miętowymi korytarzami do sekretariatu.
Rzeczami, które sprawiły mi pozytywne wrażenie, były rzędy
szafek szkolnych poustawiane na większości ścian. Normalnie
Ameryka-pomyślałam. Udałam się do sekretariatu, by złożyć tam potrzebne papiery.
&&&
Wizja przesiedzenia reszty dnia w ciasnych
czterech ścianach, z możliwością albo przeczytania czegoś, a ja
książek nie lubię, albo pójścia spać, jakoś mi się nie
uśmiechała. Postanowiłam ponownie dzisiaj wybrać się na plażę.
To co, że dostanę ochrzan od opiekunów, że tak późno wróciłam
do ośrodka, raz się żyje!
Odpięłam klamerki moich sandałów, po
czym zwinnym ruchem zsunęłam je z nóg. Zanurzyłam zmęczone stopy
w złocistym piasku plaży i postanowiłam rozkoszować się chwilą
ciszy. Turyści którzy byli tu wcześniej właśnie udali się do
domów, a ci którzy dopiero będą, są jeszcze w drodze. Chwilowa
pauza przyda się nie tylko plaży, ale także i mi.
Lekko nadszarpane gwarem Gdyńskich ulic
nerwy, ukoił łagodny szum morza. Przymknęłam powieki kładąc się
na piasku. Chylące się ku zachodowi słońce delikatnie muskało
moją twarz, a czekoladowe kosmyki włosów pokrył złoty pył.
Jakie było moje zdziwienie, gdy po
ponownym utworzeniu oczu ujrzałam nie rozbijającą się o brzeg wodę, a uśmiechniętą twarz chłopaka o oczach koloru oceanu.
Pochylający się nade mną do tej pory, wstał delikatnie się
uśmiechając, a ja podniosłam się na łokciach do pozycji
siedzącej, próbując go ignorować.
-Cześć-powiedział przeciągając samogłoskę,
a ja spojrzałam na niego gniewnie mrużąc oczy.
-Spadaj-wysyczałam i wstałam z piasku.
Podczas otrzepywania się i zakładania butów cały czas czułam na
sobie wzrok blondyna. Kiedy w końcu stanęłam przed nim w pełnej
krasie, spytałam nie miłym tonem:
-Czego chcesz?
Ten tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął
się nonszalancko.
-Tak się właśnie zastanawiałem, czy to ty-zaśmiał się i puścił mi oczko.
Prychnęłam.
-No to widzę, że masz doskonałą pamięć do
twarzy-ironizowałam i spojrzałam na niego spod byka.
-A ja widzę, że ktoś tu jest bardzo
przyjacielski i uprzejmy-zaczął mnie przedrzeźniać.
-Lata praktyki-posłałam mu szeroki uśmiech i
podniosłam z piasku moją jeansową torbę przewieszając ją sobie
przez ramię.
-Dasz się zaprosić na lody?-spytał drapiąc
się po karku.
Zmierzyłam go uważnym wzrokiem, po czym
warknęłam cicho:
-Nie lubię słodyczy.
Ktoś
kiedyś powiedział,
że
człowiek nie lubiący słodyczy to zły człowiek.
Święta
prawda.
Nie
lubię słodyczy.
Jestem
złym człowiekiem.
I
dobrze mi z tym.
-Pierwsze słyszę, żeby ktoś nie lubił
słodyczy!-oburzył się blondyn ściągając swoje ciemne brwi i
wydymając szerokie usta.
-Nie mam na imię ktoś-syknęłam zdenerwowana
jego reakcją i jednocześnie rozbawiona miną.
-Racja-uśmiechnął się-A więc jak cię zwą
zacna niewiasto?
-Od-pier-dol-się- przesylabowałam i czym
prędzej odeszłam. Chłopak zrezygnowany także ruszył w swoją
stronę.
&&&
-Wyczuwam ochrzan-przywitała mnie zgryźliwym głosem niebieskooka dziewczyna w różowych włosach, gdy tylko
przekroczyłam próg pokoju.
Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam
torbę na krzesło, sama robiąc to samo ze sobą, tyle, że na
łóżko. Przykryłam się kołdrą i zwróciłam twarz w stronę
dziewczyny.
Gabrysia-moja lokatorka, zawsze roześmiana i
pogodna, chodź często wkurzająca. Nie znam jej za dobrze. W ciągu
całego mojego życia, a z szesnache już na karku mam, zdążyłam z
nią zamienić jedynie kilka krótkich zdań. Spytacie jak to
możliwe? Otóż, wyobraźcie sobie dwie zbuntowane nastolatki,
mające wszystko w dupie. Bingo!
Gaba zaśmiała się szyderczo i, uprzednio
odkładając czytaną przez siebie książkę, podeszła do okna.
Powolnym ruchem otworzyła je na oścież. Wychyliła głowę tak, że
różowe kosmyki opadały jej łagodnym łukiem na czoło, po czym z
tylnej kieszeni jeansów wyjęła paczkę papierosów i zapalniczkę.
Na moją twarz wpełzł lekki grymas.
Dlaczego nałogi kojarzą się z buntem?
Dlaczego
osoba, która pali,
Dlaczego
osoba, która pije,
Dlaczego
osoba, która zażywa
jest
potocznie uważana z odważną?
Przecież
to ucieczka.
Ucieczka
od problemów.
Zażywając
chcemy się wyrwać.
A
ucieczka to tchórzostwo.
Brzydzę
się tchórzostwem i nałogami...
Zaciągnęła się dymem i westchnęła
cicho. Podciągnęłam kołdrę na głowę tak, by trujący dym nie
dostał się do moich nozdrzy.
-Chcesz jutro ze mną gdzieś wyskoczyć?-zadała
pytanie dziewczyna, gasząc peta, a następnie wyrzucając go przez
okno.
-Co?-nie kryłam zdziwienia. Odkąd pamiętam
jakoś nigdy nie pałałyśmy zbytnią sympatią do siebie, a ona mi
tu nagle wspólne wyjście proponuje.
-No wiesz... lepiej się poznamy. Nie może być
tak, że mieszkamy ze sobą już, Bóg wie ile, a nie wiemy o sobie
więcej niż jak mamy na imię.
-Jakoś do tej pory ci to nie
przeszkadzało-powiedziałam z przekąsem siadając na łóżku-A
poza tym wątpię czy po dzisiejszym wyskoku opiekunowie
pozwolą mi gdziekolwiek wyjść.
-Ucieczki z bidula to moja
specjalność-powiedziała już tylko, puszczając mi oczko i wyszła.
No więc tak, jestem chora. Wczoraj miałam gorączkę (już możecie mi współczuć :D) w efekcie czego dzisiaj nie poszłam do szkoły, dlatego rozdział tak szybko :D
Niestety rozdział 3 jest w trakcie pisania,więc nie wiem kiedy go dodam, ale możecie się spodziewać że będzie bez sensowny, bo pisałam go wczoraj, a jak już wcześniej mówiłam, nie było ze mną najlepiej :D
Bardzo wszystkim dziękuję za miłe słowa, to dzięki wam chce mi się dalej pisać xD
Chce was jeszcze tylko uprzedzić, że w tej historii One Direction nie będzie tak częstym goście. No, może w Part One będzie pojawiać się często, ale w następnych częściach ich rola nie będzie aż tak ważna aczkolwiek nadal będą kimś więcej dla naszej głównej bohaterki.
I bym zapomniała ;D Rozdział dedykowany mojej obrażalskiej lamie Ninja ;D Proszę nie fochaj się już tak na mnie przecież wiesz że cię kocham ;)
*Mała zmiana planów ;D
Rozdział jest po prostu świetny ;) Wracaj szybko do zdrowia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
to jest boskie *.*
OdpowiedzUsuńnormalnie się zakochałam . ; DD
aaaaaa ten blondynek o oczach koloru oceanu to na stówę Niall .! : D
kocham cię dziewczyno < 333
i wracaj do zdrowia. :)
Genialny rozdział ! ;D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnego ;)
I zdrowiej szybko ^^
Genialny rozdział. :)
OdpowiedzUsuń+ zapraszam na zapowiedź drugiej części:
http://i-still-feel-it-every-time-1d.blogspot.com/
No dobrze :D Dziękuję i odbrarzam się :)
OdpowiedzUsuńSuuper rozdział, ale ja już i tak większość znam z gg ;)
Świetny rozdział ; )
OdpowiedzUsuńCzyli w pewnym sensie miałam rację z tym domem dziecka ; ) Me Gusta choć raz być geniuszem ; D
one-direction-wonderful-story.blogspot.com
kimberly-gabrielle-and-one-direction.blogspot.com